tak mi dobrze - zapukała do drzwi nieproszona
(choć oczekiwana niczym śmierć dla śmiertelnie chorego)
jak dawniej gdy jeszcze wyższa była ode mnie
o złożony parasol
czekałam na nią rok dwa czy trzy
może cztery nawet lata bezpostaciowej egzystencji
i tak - z filiżanką herbaty
zielonej
co to piłyśmy ją razem wieczorami -
umierałam
wierząc w jej powrót a moje odrodzenie
nigdy nie nosiłam zegarka
zabraniała mi przecież mierzyć czas pospolicie
twierdziła że zło w minutach i godzinach się kryje największe
więc ja - niewiele mi pozostało
jak w pejzaż w nią wpatrzona
czas mierzyłam w ptakach przecinających niebo
teraz sięgam jej niespełna do połowy ramienia
wielka moja siostra marzycielka pocieszycielka
znów obok mnie roztacza zapach znajomy
i tak - z filiżanką herbaty
zielonej gorącej
odmiennej od rzeczywistości -
zmartwychwstaję
(choć oczekiwana niczym śmierć dla śmiertelnie chorego)
jak dawniej gdy jeszcze wyższa była ode mnie
o złożony parasol
czekałam na nią rok dwa czy trzy
może cztery nawet lata bezpostaciowej egzystencji
i tak - z filiżanką herbaty
zielonej
co to piłyśmy ją razem wieczorami -
umierałam
wierząc w jej powrót a moje odrodzenie
nigdy nie nosiłam zegarka
zabraniała mi przecież mierzyć czas pospolicie
twierdziła że zło w minutach i godzinach się kryje największe
więc ja - niewiele mi pozostało
jak w pejzaż w nią wpatrzona
czas mierzyłam w ptakach przecinających niebo
teraz sięgam jej niespełna do połowy ramienia
wielka moja siostra marzycielka pocieszycielka
znów obok mnie roztacza zapach znajomy
i tak - z filiżanką herbaty
zielonej gorącej
odmiennej od rzeczywistości -
zmartwychwstaję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz